Recenzja spektaklu "Orkiestra Titanic" w Teatrze Współczesnym
"Orkiestra Titanic" w reż. Krystyny Meissner w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Tomasz Wysocki w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Pod metaforycznym obrazkiem podawane są życiowe mądrości i refleksje o ludzkiej naturze. Na ogół zapomniane, może i naiwne, ale zarazem godne zastanowienia. Nie ma się co oszukiwać: "Orkiestra Titanic" nie ma ciężkości dramatów Szekspira i Czechowa. To sprawnie napisana, inteligenta, zabawna opowieść o czwórce bezdomnych i iluzjoniście, których los rzucił w jednym momencie na opuszczony dworzec kolejowy.
Grupa biedaków żyje świetlaną przeszłością muzyków, kolejarzy, opiekunów zwierząt. Przyszłość oglądają przez dno butelki. I wypatrują pociągu, który odmieni ich życie. Tyle tylko, że pociągi nie zatrzymują się na tej stacji.
Mag Harry (Maciej Tomaszewski) pojawia się na stacji jak apostoł nowej, lepszej rzeczywistości - świata wyobraźni. Najpierw udziela kilku szybkich lekcji iluzji. Doko (Piotr Łukaszczyk) bilet na pociąg kupuje u niedźwiedzicy Kati, swojej zmarłej podopiecznej. Zasztyletowany przez Meto (Przemysław Bluszcz) Harry paraduje z nożem wbitym w brzuch. W kolejnych odsłonach iluzjonista uczy biedaków korzystania z wyobraźni. Harry w wykonaniu Macieja Tomaszewskiego to kpiarz i cynik, ale nie sposób go nie polubić. Ma w sobie wyniosłość strażnika tajemnicy i przebojowość politycznego manipulatora. W kontrze do niego stoi Meto Przemysława Bluszcza. Wrażliwy były muzyk, jest chodzącym źródłem wątpliwości wobec metod Harry'ego. Może i chciałby uwierzyć, ale bardzo się tego obawia. W finale ładuje się do magicznej skrzyni i znika. To znak, że uwierzył Harry'emu.
Świetnie wypadł także Piotr Łukaszczyk, wyraźną postać Luby zagrała Maria Czykwin, klasą samą dla siebie jest Bogusław Kierc w roli Luko.
Krystyna Meissner przygotowała przejrzyste przedstawienie o potrzebie korzystania z wyobraźni. To marzenia, nie wspomnienia, powinny wyznaczać kierunek życia. Największym atutem spektaklu jest przemyślane, wyraźne aktorstwo. Jest jeszcze jedna istotna zaleta "Orkiestry Titanic". Kiedy na polskich scenach dominuje plugawe na ogół życie prezentowane w skali jeden do jeden, we Współczesnym nadarza się okazja do oderwania się od codzienności. Wystarczy wejść do skrzyni Harry'ego i zniknąć.