Apetyt na czereśnie
Paradoksalnie temat starego musicaliku Macieja Małeckiego i Agnieszki Osieckiej nie zestarzał się. Opowieść o parze młodych ludzi, z których jedno jest pracoholikiem i realizuje się w zawodowej rywalizacji, a drugie marzy o: domu i życiu salonowo-intelektualnym — opowieść taka mogłaby może nawet być drugim Metrem. Pod warunkiem że napisze się ją od nowa, bo przekomarzanie się bohaterów Osieckiej złożone z przeplatanki lirycznych westchnień i hasełek socjalistycznych ideowców — nieważne jak ironicznie traktowanych — jest dziś trudne do zniesienia. Ani to staroświecka konwencja, ani współczesność. Apetyt przypomniano w impresaryjnym Teatrze Północnym (mającym, jak się zdaje, ochotę wrócić do dawnej nazwy „Komedia”) w stylu cokolwiek objazdowym: w brzydkich, chybocących się na wszystkie strony dekoracjach, z sypiącą się techniką mikroportową, etc. Jeśli ten błahy spektakl wart jest zauważenia, to tylko ze względu na powrót na scenę nie widzianej od lat Lidii Korsakówny w znakomitej formie: śpiewającej, tańczącej, dowcipnej. Może sypną się propozycje?