Ze świata mody teatralnej
Naszym teatralnym życiem wstrząsała co pewien czas dziwne epidemie. Najnowsza to niespodziewane zainteresowanie literaturą rosyjskich nadrealistów z kręgu Oberiutów działających w stalinowskiej Rosji przed sześćdziesięciu z górą laty.
W ciągu ostatnich dwóch lat po ich utwory sięgnęło kilku polskich reżyserów. Fascynacja Oberiutami przyszła do nas z Litwy, stąd też przyszedł czas, by pojawił się w naszym kraju wunderkind Litewskiego teatru Oskaras Koršunovas. W zeszłym tygodniu w Malarni warszawskiego Teatru Studio odbyła się premiera Elżbiety Bam w jego reżyserii.
Polska realizacja twórczości Charmsa zdaje się utwierdzać, że nie ma nic bardziej nużącego od nadrealizmu i dadaizmu, w których wszystko jest dozwolone, a jedyną regułą jest brak jakichkolwiek reguł.
Nie jest to zresztą żaden zarzut wobec zespołu Teatru Studio, który zaprezentował bardzo sprawne warsztatowo przedstawienie, w którym trudno jednak dopatrzyć się czegoś nowego, odkrywczego. Koršunovas zaproponował nam inscenizację, która w swoim pomyśle przypomina jego przedstawienie sprzed paru lat, łącznie z podobną scenografią w czarne i białe pasy. Litewski propagator twórczości Oberiutów znalazł w naszym kraju grono wielbicieli. Należy jednak żywić uzasadnione obawy, że fascynacja jego twórczością to jeszcze jedno zjawisko należące raczej do świata teatralnej mody.