Destrukcyjna namiętność
"Skaza" w reż. Adama Sajnuka w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Katarzyna Hanna Binkiewicz na swoim blogu krytykat.wordpress.com.
Czym jest namiętność? Czy pewne instynkty można oswoić, zagłuszyć, zniszczyć? Jak wiele jest w stanie człowiek poświęcić, by zaspokoić swoje żądze?
"Skaza" w reżyserii Adama Sajnuka to przenikliwy dramat psychologiczny. Oczywiście, thriller erotyczny - a tak właśnie "Skaza" była reklamowana, także, ale w adaptacji Sajnuka akcent pada przede wszystkim na mechanizmy rządzące ludzkimi zachowaniami.
Z pozoru rodzina Flemingów nie różni się od innych standardowych rodzin. Rodzice - Stephen(Jacek Poniedziałek) i Ingrid(Aleksandra Justa) i dwoje dzieci - Martyn(Maciej Radel) i Sally(Delfina Wierzchucka). Standard standardów. Poznajemy ich podczas posiłku, który spożywają - jak na idealną rodzinę przystało - przy wspólnym stole, rozmawiając przy tym o aktualnych wydarzeniach. Ten idealny obrazek zostaje w głowie na długo, pulsując intensywnie. Z każdym kolejnym zdarzeniem, więzi łączące tę rodzinę zdają się pękać, w tragicznych okolicznościach i towarzystwie cierpienia, łez i upokorzenia.
Pożądanie może pomieszać zmysły. Może sprowokować myśli i działania, o które człowiek nigdy by się nie podejrzewał. Czy ma swoje granice? Czy namiętność może być tak wielka, że będzie w stanie zniszczyć wszystko to, co dotąd było dla człowieka najważniejsze? Może spalić?
Kiedy Stephen poznaje Annę(Anna Terpiłowska) jego świat ulega kompletnej dezintegracji. Jego pole świadomości zawęża się, a ważne do tej pory rzeczy i bliskie osoby przestają zupełnie się liczyć. Stephen zrobi wszystko, by mieć Annę obok siebie. Pożąda jej całym swoim ciałem i duszą, pragnie jej tak, jak prawdopodobnie jeszcze nigdy nikogo. Czy tę sytuację zmienia fakt, że Anna jest narzeczoną, a wkrótce także żoną syna Stephana, Martyna?
"Skaza" ma niezwykle rozbudowaną warstwę psychologiczną i to jest ogromny walor tego przedstawienia. Na scenie niemal dokonuje się wiwisekcji emocjonalnej tej rodziny. Z minuty na minutę uczucia i więzi niczym atomy rozpadają się i odpychają. Pustka wypełnia scenę, wchłania ją coraz bardziej i bardziej. Romans ojca ze swoją przyszłą synową wywraca życie tej rodziny do góry nogami. Czy jest z tej sytuacji jakieś wyjście? Czy w tym wypadku można mówić w ogóle o dobrym wyjściu? Każde będzie niosło ze sobą cierpienie i ból, każde będzie krzywdzące, każde jest niebezpieczne
Poniedziałek i Terpiłowska stworzyli na scenie bardzo ognisty duet. Zmysłowość ich zbliżeń jest absolutnie zachwycająca, subtelna w swojej dzikości. Niepodważalnie jednak ten spektakl skradła Aleksandra Justa. Jej kreacja aż kipi od emocji, neurotyczność poraża, a rozpaczliwo-śmieszny taniec paraliżuje. I tak naprawdę na tych trzech kreacjach - Justy, Terpiłowskiej i Poniedziałka ten spektakl mógłby się skończyć. Dzieci na scenie jedynie.. są. O ile bycie' córki można zrozumieć, to po prostu niema obserwatorka tej rodzinnej tragedii, o tyle postać, w którą wcielił się Maciej Radel pozostawia niesmak. Jego Martyn nie prezentuje żadnych emocji, ciało jest sztywne, a słowa wyłącznie recytowane.
Sajnuk reżyserując "Skazę" idealnie wyważył nastrój spektaklu. Mimo mocnych scen erotycznych, obraz nie jest wyuzdany czy niesmaczny. Całość jest niebywale zmysłowa i, co najważniejsze, ma bardzo rozbudowaną warstwę psychologiczną. Sajnuk skupia się na mechanizmach, które rządzą ludzkimi reakcjami, na popędach i pragnieniach. Reżyseria jest spójna, a postaci prowadzone z wyczuciem. Należy także wspomnieć o genialnym rozplanowaniu przestrzeni scenicznej, scenografii i bezbłędnej grze świateł.
"Skaza" jest naprawdę ciekawą i wartą uwagi produkcją. Warstwa psychologiczna i emocjonalna w tym spektaklu jest na pierwszym planie, kreacje są głębokie i sugestywne, a erotyka naprawdę piękna.