Sernik Pana Ferdynanda
Ferdynand Matysik, aktor Teatru Polskiego, kończy dziś [21 kwietnia] 75 lat. Jutro świętować będzie na Scenie Kameralnej.
W sobotę [22 kwietnia] wystąpi dwa razy w roli sierżanta policji w komedii "Wszystko w rodzinie". Potem goście wypiją toast za zdrowie jubilata i obejrzą wystawę poświęconą jego twórczości. Dla przyjaciół pan Ferdynand przygotuje sernik.
Na scenach Teatru Polskiego wystąpił w ponad 70 rolach. Studiował w krakowskiej PWST, potem był aktorem Teatru Wybrzeże. Zanim przyjechał do Wrocławia, grał w nowohuckim Teatrze Ludowym. - Ale mój prawdziwy debiut był w Gdańsku - uśmiecha się. - Zagrałem największą rolę, kiedy urodziła nam się córka.
Pierwszy raz na scenie miał tylko powiedzieć "statek odpływa". - Stałem za kulisami. Obok - koleżanka, która pilnowała przebiegu sztuki - opowiada Ferdynand Matysika, i nagle słyszę, że na scenie gadają coś innego! Zdenerwowaliśmy się i dekoracje zaczęły się walić. Złapałem je w ostatniej chwili.
Potem przyszły duże role. Te najwybitniejsze, m.in. Pijaka w "Ślubie" w reż. Jerzego Grzegorzewskiego, Marka w"Płatonowie - Akcie pominiętym". I w filmach, m.in. "Samych swoich", "Popiele i diamencie", "Koglu-Moglu".
Przygotowując się do występu, zawsze reprezentował starą, dobrą szkołę profesjonalistów. - Starałem się uczyć tekstu. Codziennie czytałem całą rolę. Po kilku dniach znałem ją na pamięć i irytowałem się, kiedy moi partnerzy zapominali, co powiedzieć - wyznaje.
Na zdjęciu: Ferdynand Matysik jako Klotald w spektaklu "Życie snem" , Teatr Polski 1968.