Artykuły

Ten francowaty melodramat...!

BOGUSŁAW Schaeffer - TUTAM. Prapremiera dnia 1 lutego 1992 w Teatrze im. Jaracza. Opracowanie tekstu i reżyseria - Jacek Andrucki Scenografia - Bogusław Cichocki. Muzyka - Bolesław Rawski. Obsada: ON - Artur Steranko. ONA - Joanna Fertacz, KELNER - Mirosław Zbonik, KELNERKA - Katarzyna Zbonik (PWST - Warszawa) oraz słuchacze Studia Aktorskiego przy Teatrze im. Jaracza w Olsztynie.

Wizja świata w stanie zaawansowanego rozkładu, świata będącego już tylko śmietniskiem - ludzi, rzeczy, uczuć, słów, nikomu niepotrzebnych mądrości, wytartych od częstego używania filozoficznych maksym, sloganów, definicji, idei...

Na środku sceny - podupadła, wpół opuszczona kawiarnia. Jej dni są policzone. Po prawej - dziewczyna, znieruchomiała w katatonicznym odrętwieniu, szklanym wzrokiem zapatrzona w dal. Do kawiarni przychodzą jeszcze ostatni stali goście: ON i ONA; obsługują ich - albo i nie - ostatni KELNER i KELNERKA. Wkrótce i ci odejdą, kawiarnię obejmą we władanie podejrzane typy, co tu już zaczynają zaglądać. Wszystko chyli się ku upadkowi, tych czworo także objął proces degradacji; nikt z nich nie jest tu tym, kim był lub kim by chciał być, lec? - jeszcze walczą o przetrwanie; ich dialogi są sztuczne, pełne pozy, pretensji i fałszu; ranią i zadają ból, a przecież krążą wokół siebie niczym ćmy wokół światła. Więcej: skomlą, skowyczą do siebie wzajemnie o ratunek lub choćby o litość, odrobinę ciepła, niechby już tylko o jedno spojrzenie!

Włóczęga, wrak człowieka - - tuli do siebie wygrzebanego ze śmietnika misia. Dziewczyna budzi się na chwilę z odrętwienia i, rozpaczliwie samotna, desperackim gestem ciska szklanką z winem o ścianę, chcąc choć w ten sposób zaznaczyć swoją obecność. Nostalgiczna, sentymentalna melodia to cichnie, to powraca w kolejnych odmianach, to odzyskując, to gubiąc swą pierwotną świeżość.

Echa tego wszystkiego, co już dobrze znamy Bo tylu 'już przed nami biadało o skarleniu świata. Filozofowie, artyści, politycy. Tyle razy wołano: świat się kończy! - a mimo to ludzie żyją,, kochają i tworzą. Już orzeczono: nie można pisać poezji po Oświęcimiu! - , po czym poeci spokojnie zabrali się za składanie nowych wierszy. I teraz znów Bogusław Schaeffer pisze sztukę o upadku świata, o upadku człowieka, o upadku naszej kultury duchowej. Zaś reżyser Jacek Andrucki uruchamia cały arsenał chwytów, tricków i czarów jakimi dysponuje teatr by ukazać wręcz barokową wizję ruiny. brudu, rozpaczy i opuszczenia. Więc jakże to? Świat pada i umiera - lecz piękna, choć smutna, to śmierć: bijmy jej brawo? A Schaeffer - dotychczasowy buntownik - miast mówić światu: nie! - i gonić za tym, co nowe i świeże - szuka tego, co stale i niezmienne w tym jego upadku? I odnajduje miłość - na śmietniku?

Do diaska! Cóż to za francowaty - mówiąc językiem Kelnera - melodramat! Melodramat ze sfer kelnersko-kawiarnianych?! Gdzież jest miejsce - w tym francowatym świecie brudnej kawiarni - na świadomą swej potęgi "miłość, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy", opiewaną przez średniowiecznego poetę? Czy jest to ciemny Eros, pokrewny sile śmierci - Thanatosowi? Czy może nędzne resztki współczucia i litości, przez chrześcijan zwane ongi Caritas? Czy może już tylko ślepy pęd do stada w obliczu zagrożenia? Może wreszcie - egoizm, który drugiej osoby potrzebuje li tylko dla samopotwierdzenia?

Czy ten pęd ku drugiemu człowiekowi jest siłą napędową świata, czy niszczącą? Czy dorośliśmy duchowo do tego by nim pokierować?

To są odwieczne - banalne - fundamentalne! - pytania które stawia przed nami Schaeffer w coraz to nowych sytuacjach i wariantach, jak w muzyce: to jest kolejny jego kwartet dla czworga aktorów; trzeba wsłuchiwać się w ich głosy, odkrywać wielopiętrowe bogactwo aluzji, cytatów, grymasów nawet; skojarzeń, w których - jak sam Schaeffer powiada - "słowa słowom się dziwią", i z tego ich zdziwienia rodzi się poezja. Dla teatru - tekst Schaeffera - to kilkupoziomowy scenariusz. Wystarczy niewielkie przesunięcie akcentów - a otrzymamy "dramat obyczajowy", można też bez trudu wyobrazić sobie tę sztukę jako sztukę o dzisiejszej Polsce... Jacek Andrucki złagodził nieco nazbyt konkretne realia, wybrał poziom zbliżony do moralitetu i rozbudował na nim swój barokowy teatr symboli i emocji, rozstawiając wśród gąszczu znaczeń własne drogowskazy dla widza. Jest to teatr wybitnie autorski, w którym najmniejszy element scenografii czy pisanej specjalnie do tego spektaklu muzyki, najmniejszy element gry aktorskiej - podporządkowane są w całości reżyserskiej wizji, osiągającej przez to czystość i ostrość chirurgicznego skalpela. Albowiem spektakl ten - to operacja na naszych najgłębiej i na j wstydliwiej skrywanych odczuciach i nerwach; obnaża naszą małość, słabość, nasze lęki.

Gestem naszego świata - jest gest żebraka tulącego pluszowego misia, zasadą naszej sztuki - jaką byśmy się przed nim nie bronili ironią - melodramat. Lecz katharsis płynące ze sztuki chyba nie osłabło? Wierzy w to Schaeffer, wierzy i Andrucki. To jednak krzepiące?

P.S. Olsztyński spektakl sztuki B Schaeffera stanowił część egzaminu dyplomowego Katarzyny Zbonik (wnuczki sławnej aktorki Hanny Skarżanki) w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Przypomnijmy, iż dziś, na przedstawieniu o godz. 18, gościć będzie autor -- Bogusław Schaeffer.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji