Morawski tłumaczy, że tak dużo nie brał. Aktor: Jakbym dostał gównem w twarz
Cezary Morawski, dyrektor Teatru Polskiego, tłumaczył się w czwartek pracownikom z gigantycznych stawek, które sobie wypłacał. Mówił, że brał mniej, niż ogłoszono, bo przecież część wynagrodzenia zabierał fiskus.
Spotkania z dyrektorem zażądali pracownicy wstrząśnięci ujawnionymi przez "Wyborczą" wynikami kontroli NIK w teatrze. Przypomnijmy, że za wyjście na scenę brał od kierowanego przez siebie teatru 2,7 tys. zł, czyli ponadpięciokrotnie więcej, niż wynosi średnie honorarium w Polskim.
W sumie za to, że zagrał w 21 spektaklach, Morawski zainkasował 58 tys. zł.
Za udział w próbach wznowieniowych brał od swego teatru 1,3 tys. zł za próbę. Tu również był wyjątkiem, bo żaden z etatowych aktorów w teatrze nie dostaje wynagrodzenia za udział w próbach. Morawski, zapytany przez kontrolerów NIK o wyjątkowo wysokie stawki, jakie pobierał, odpowiedział, że w polskich teatrach nie istnieją dotyczące ich regulacje i że jedyną granicą jest 30 tys. euro.
NIK wykrył też, że Teatr Polski wraz z Cezarym Morawskim są najemcami czteropokojowego mieszkania z dwiema łazienkami i tarasem, w którym we Wrocławiu zamieszkał dyrektor. Przy czym on sam płacił zaledwie 1,6 tys. zł z wynoszącego 5,5 tys. zł czynszu. Resztę, czyli 3,9 tys. zł - teatr.
Dziś [11 października] na spotkaniu z zespołem Polskiego Morawski mówił np., że nie dostawał 2700 zł za jedno wyjście na scenę, ale jedynie 1600 zł, a resztę zabierała reprezentująca go agencja. I że za przygotowanie ról nie wpływało mu na konto po 22 tys. zł, a jedynie 15 tys., bo resztę pochłonęły podatek i prowizja agencji.
Tłumaczył, że gigantyczne stawki za przygotowanie ról były wyjątkową sytuacją. W wypadku "Mirandoliny" obwiniał Wiesława Cichego, byłego aktora Teatru Polskiego, który zrezygnował z pracy nad spektaklem. Morawski mówił, że musiał go zastąpić w ostatniej chwili, co - jego zdaniem - uzasadniało żądanie rekordowo wysokiego honorarium.
Ale według NIK "Mirandolina" nie była jedynym spektaklem, za który teatr wypłacił tak wysoką stawkę.
- Spotkanie zakończyło się w całkowitej ciszy - powiedział nam jeden z aktorów. - Tylko część pracowników była usatysfakcjonowana wyjaśnieniami dyrektora. Reszta jest na niego wściekła - zaznaczył.
Inny aktor wyznał nam, że: - Po tym, co można było przeczytać w raporcie NIK, czuję się, jakbym dostał gównem w twarz. Tym bardziej że dyrektor odmawiał kolegom żenująco niskich podwyżek, rzędu 100 zł, tłumacząc, że w teatrze brakuje pieniędzy.
Igor Kujawski, aktor Teatru Polskiego i Teatru Polskiego w Podziemiu: - To był pokaz manipulacji i dowód na to, że dyrektor żyje w równoległej rzeczywistości. I na to, że tu nie ma o czym i z kim gadać.
Jerzy Michalak, członek zarządu województwa i kandydat na prezydenta Wrocławia, napisał na Twitterze: - Będę dążył do szybkiego odwołania Cezarego Morawskiego z funkcji dyrektora Teatru Polskiego jeszcze w przyszłym tygodniu. Nikt nie może robić prywatnego folwarku z instytucji publicznych.