Teatr ma uczulać na zło
"Przygody Remusa", najważniejszy literacki tekst w dziejach kultury kaszubskiej, trafia na scenę gdyńskiego Teatru Miejskiego. Reżyserem spektaklu jest Krzysztof Babicki. - Powieść Majkowskiego jest dla mnie magiczna. Po raz pierwszy czytałem ją w czasie studiów na gdańskiej polonistyce - mówi.
PRZEMYSŁAW GULDA: Czemu zdecydował się pan na wystawienie - nie pierwsze w ostatnich latach - tradycyjnej kaszubskiej opowieści o Remusie?
KRZYSZTOF BABICKI [na zdjęciu]: To jest pierwsze wystawienie "Przygód Remusa" w teatrze dramatycznym. Podjęliśmy próbę opowiedzenia całej historii kaszubskiego bohatera, przedstawionej w powieści "Życie i przygody Remusa". Powieść Majkowskiego jest dla mnie magiczna. Po raz pierwszy czytałem ją w czasie studiów na gdańskiej polonistyce. Pomysł jej wystawienia w Teatrze Miejskim w Gdyni podsunął mi trzy lata temu dyrektor Muzeum Narodowego w Gdańsku Wojciech Bonisławski, dla którego kultura kaszubska jest także niezwykle istotna.
Które elementy tej historii wydają się dziś panu najbardziej aktualne i ważne dla współczesnej publiczności?
- Ważna jest walka, którą prowadzi Remus ze złem, z upiorami, które lęgną się w jego głowie, a nazywają się: Strach, Trud i Niewarto. Równie ważna jest jego walka z zewnętrznym, totalitarnym światem, w tym przypadku reżimem pruskim. Uczulanie widzów na obecność zła w naszym życiu jest jednym z podstawowych zadań teatru.
W jaki sposób przygotowywał się pan do tego spektaklu na płaszczyźnie etnograficznej? Skąd czerpał pan wiedzę na temat kultury kaszubskiej?
- Jestem absolwentem filologii polskiej Uniwersytetu Gdańskiego i obligatoryjnie zaliczałem przedmiot dialektologia kaszubska. To zobowiązuje. Urodziłem się w Gdańsku, od dziecka poznawałem wszystkie miejsca związane z kulturą kaszubską, od Helu po Wdzydze.
W przypadku tego rodzaju projektów zawsze pojawia się istotna kwestia użycia języka kaszubskiego. Będzie on wykorzystany w tej realizacji?
- "Przygody Remusa" w Teatrze Miejskim w Gdyni będą grane po polsku, w przekładzie Lecha Bądkowskiego. Jednak w spektaklu, w kilku scenach, w ustach Remusa pojawi się język kaszubski.
Jak ważne jest dziś, w erze globalizacji, podtrzymywanie regionalnych tożsamości takich jak kaszubska?
- Jest bardzo ważne, bo bogactwo kulturowe ma ogromną wartość. Ostatnio pojawił się film "Kamerdyner" w reżyserii Filipa Bajona, który dotyka tematu Kaszub, Śląsk miał "od zawsze" swojego Kazimierza Kutza. Wciąż jest ogromne zainteresowanie tematyką regionalną. Wierzę, że i dla filmu, i dla teatru Kaszubi i ich kultura będą inspiracją.
Pana najnowszy spektakl promowany jest jako przedstawienie familijne. Jak buduje pan i różnicuje jego warstwy przeznaczone dla różnych pokoleń widzów?
- Każdy twórca spektaklu familijnego marzy, aby zarówno dzieci, jak i rodzice, odbierali jego spektakl na właściwych sobie poziomach, w innych warstwach. Udało nam się osiągnąć takie zróżnicowanie w "Śnieżce" i "Królowej Śniegu", spektakle te od swych premier do dzisiaj przyciągają widzów różnych pokoleń, którzy odnajdują w nich coś dla siebie. Wierzę, że z "Remusem" będzie podobnie.