Samotny mężczyzna
Teatr Wybrzeże wystawił intymny portret Jarosława Iwaszkiewicza u schyłku życia. Kameralny spektakl traktuje o miłości poety do umierającego na gruźlicę Jerzego Błeszyńskiego. Skromnie zainscenizowane przedstawienie Kuby Kowalskiego jest rodzajem fantazji na temat nieoczywistej, ryzykownej relacji, jaką uznany literat nawiązał z Błeszyńskim. Zaczyna się poruszającą sceną pożegnania Iwaszkiewicza z posągowo pięknym ciałem ukochanego. Poeta, precyzyjnie i oszczędnie grany przez Krzysztofa Matuszewskiego, jest przede wszystkim starzejącym się i głęboko samotnym mężczyzną, nie do końca pogodzonym ze swoim homoseksualizmem. Rozpaczliwemu chwilami pragnieniu bliskości towarzyszy jednak pewna dwuznaczność wynikająca z dzielącego bohaterów społecznego dystansu. Błeszyńskiego z różnych okresów życia gra trójka młodych aktorów. Najciekawszy jest ten w wykonaniu Marcina Miodka — zmysłowy, plebejski, odrobinę wulgarny, buntujący się przeciw zaborczości starzejącego się literata. Ale jest w tym interesującym spektaklu, choć dramaturgicznie nierównym i niepotrzebnie chwilami publicystycznym, jeszcze jedna bohaterka. Osobna, a jednocześnie najgłębiej w tę skomplikowaną uczuciową konstelację uwikłana — żona Jarosława, Anna, znakomicie sportretowana przez Annę Kociarz. Rozumiejąca, lojalna, a jednocześnie głęboko nieszczęśliwa, bo podobnie jak Iwaszkiewicz dojmująco samotna.