TEMAT NA CZASIE
ZAWSZE PATRZY W OCZY
Aktorka lubi rozmawiać z ludźmi. Dlatego w dobie pandemii najbardziej boli ją kontakt wyłącznie za pośrednictwem internetu. - Całe życie czerpię energię i siłę nie z tego, że nie patrzę w czarną dziurkę kamery, tylko w oczy-mówi.
Oddana pomocy innym ludziom, teraz dostaje od nich ogromne wsparcie. Jej mąż toczy walkę z koronawirusem, a ze wszystkich stron napływają słowa otuchy i gorące modlitwy.
Żyla w strachu i niepewności już od dłuższego czasu. Zdawała sobie sprawę, że jej ukochany może źle znieść starcie z wirusem. Odkąd Krzysztof Orzechowski (73) kilka lat temu zaczął mieć problemy ze zdrowiem, musiał bardzo uważać. - Nie mogę zarazić męża, bo cały czas jest na sterydach, ma mniejszą odporność, przez co jest w grupie wysokiego ryzyka zarażenia się COVID-19 - tłumaczyła Anna Dymna (69). Niestety, najgorszy scenariusz właśnie się ziścił. Tylko głęboka wiara w Boga pozwala jej teraz przetrwać...
Krzysztof otrzymał pozytywny wynik testu, a jego [stan pogarszał się z godzimy na godzinę. - Ja się wylimazałam, jestem negatywna, ale mój mąż od 14 dni walczy. Ja z nim też walczę walczyłam, a od dwóch dni jest w szpitalu i teraz lekarze walczą o jego zdrowie i życie - mówiła łamiącym się głosem aktorka w TVN24. Reakcją na jej słowa była prawdziwa lawina wyrazów wsparcia oraz otuchy dla jej męża i dla niej. „Powrotu do zdrowia! (także w imieniu kolegi szkolnego, Czesława Bieleckiego)" - napisała Ilona Łepkowska. „Zdrowiej!" - życzył Wiktor Zborowski. „Siły i wiary. Zrób to dla Ani, wracaj do domu" - prosił Tadeusz Chudecki. Aktorka otoczona jest ludźmi, którzy ją kochają. Wspiera ją Dorota Segda, ich znajomość wiele lat temu przekroczyła mury szkoły teatralnej, w której obie pracują. Największa podporą mamy jest syn Michał. W czasie pandemii często zagląda do podkrakowskiej wsi Rząska, gdzie Anna z Krzysztofem wybudowali dom. - Zawsze jeśli tylko czegoś potrzebujemy, możemy na niego liczyć - mówi wzruszona gwiazda.
Szczególne wyrazy wsparcia płyną do aktorki z podkrakowskiej „Doliny Słońca".
To tu stworzyła nowoczesny ośrodek dla osób upośledzonych. Tak wiele robi dla społecznie wykluczonych. 0 Annie Dymnej ciepło myślą wszyscy pensjonariusze. Dla nich zawsze była i jest jak dobry anioł. O zdrowie Krzysztofa modli się prezes Fundacji imienia Brata Alberta, prowadzącej placówkę w Radwanowicach. Chociaż i jego podopiecznych dotknął niedawno dramat. - Ania ma męża zarażonego wirusem, a my tutaj kolejne przypadki, ogromne zamieszanie, na miejscu sanepid i wojsko - potwierdził pośpiesznie w rozmowie z „Dobrym Tygodniem" ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. To on od lat jest przewodnikiem duchowym Anny i łączy go z nią piękna przyjaźń. Gwiazda doskonale pamięta, kiedy po raz pierwszy przyjechała do ośrodka w Radwanowicach. W 1999 roku kapłan poprosił ją, by przewodniczyła jury na przeglądzie zespołów założonych przez jego podopiecznych. Aktorka wcześniej angażowała się w liczne akcje charytatywne, ale z niepełnosprawnymi umysłowo nie miała do czynienia. Ich widok napawał ją wręcz lękiem. Później odkryła, że kontakt z nimi daje jej ogromną siłę. - Tam naprawdę czuję się człowiekiem. Czasem mam wrażenie, że normalnie jest tam, a nie w naszym świecie zdrowych ludzi - przekonuje. I mocno przeżywa ostatnie wydarzenia w Radwanowicach. Koronawirusa wykryto u dziewięciu pensjonariuszy, którzy wraz z pracownikami cały czas przebywają w izolacji. Ona wie, jak bardzo tęsknią za bliskimi. Rozumie to i współodczuwa, jak mało kto.
- Bądźmy razem, choć, chwilowo, w pewnej odległości. I śpiewajmy: „Mimo wszystko" - zachęcała kilka miesięcy temu, inicjując powstanie piosenki ku pokrzepieniu serc do tekstu Wojciecha Młynarskiego. Ukochany mąż zawsze pomagał żonie w jej działaniach, a trzy lata temu został za to nagrodzony medalem św. Brata Alberta. Krzysztof organizował z Anią w prowadzonym przez siebie krakowskim teatrze festiwal teatralny dla niepełnosprawnych.
Aktorka nie traciła nadziei, że modlitwy jej i wspierających ją przyjaciół zostaną wysłuchane. Sama trzykrotnie wracała do zdrowia po bardzo poważnych wypadkach. -To jest prawdziwy cud, że żyję - powtarzała w wywiadach. Wie, że dla Stwórcy nie ma rzeczy niemożliwych.
- Mojej wiary w Boga nie zaburzy żaden człowiek ani zdarzenie - podkreśla. W ostatnich dniach, za pośrednictwem przyjaciela rodziny, Dymna przekazała, że stan zdrowia jej męża się poprawił.- Krzysztof najgorsze ma za sobą. Leży jeszcze w szpitalu, ale otoczony fachową opieką i Waszym wsparciem wraca do spokojnego oddechu - napisała. I wyraziła wdzięczność wszystkim wspierającym ją, tak pięknie jak tylko ona potrafi: Dziękuję Warn z całego dymnego serca. Wasza życzliwość, wszystkie dobre słowa mają magiczną moc. Są bezcennym skarbem i tajemniczym skutecznym lekiem. Dały mi siłę i podtrzymywały nadzieję w najgorszych chwilach. Wasze dobre słowa są dowodem, że człowiek dla drugiego człowieka jest nadzieją, ratunkiem, schronieniem. Kocham Was. Razem damy sobie radę z najgorszym wirusem!