Z drzeworytów Skoczylasa
W repertuarze baletu Cracovia Danza muzyka Karola Szymanowskiego pojawiła się dotychczas raz: w spektaklu Barwy Polski, mającym premierę w 2011 roku. Osiemdziesiąta rocznica śmierci kompozytora była więc idealnym pretekstem, by po jego twórczość sięgnąć ponownie: w grudniu do gmachu krakowskiego Muzeum Narodowego zaproszono na premierę Harnasiów, poprzedzoną ciekawym merytorycznym słowem wstępnym Małgorzaty Janickiej-Słysz. Każda nowa, zwłaszcza dobra — jak w tym przypadku — realizacja dzieła gospodarza Atmy cieszy, zwłaszcza że nie są one wcale aż tak częste.
To, co najbardziej uderza w choreografii i reżyserii Leszka Rembowskiego — który ujął ów balet tradycyjnie i klasycznie — to niezwykła muzykalność: wrażliwe wsłuchanie się w najdrobniejsze niuanse partytury, by e jak najwierniej i najadekwatniej oddać je w tanecznej narracji. Za przykład niech posłużą choćby Zaloty, w których wysłyszany został każdy muzyczny temat Młodej i Młodego, każdy odcień emocjonalny i drgnienie akcji. Podobnie rzecz ma się w Napadzie harnasiów, świetnie oddającym męską walkę o dziewczynę, w której szala zwycięstwa przechyla się to w jedną, to w drugą stronę — szybko przyznając je ostatecznie Harnasiowi.
Są w tej choreografii dwa fragmenty, które zapamiętam z pewnością na długo. Pierwszy to taniec Młodej podczas „Ocepin" (w tej roli sugestywna, doskonała technicznie Anna Karabela), który można by nazwać tańcem rozpaczy: uchylające się gesty i ruchy, przerażone oczy, wreszcie wstrząsające swego rodzaju rozpięcie się na krzyżu triumfujących, unoszących ją rąk pana młodego — tak właśnie niekochające serce i ciało krzyczą „nie”. Drugi to taniec Harnasia (w interpretacji charyzmatycznego Dariusza Brojka — również asystenta Rembowskiego) do zamykającego dzieło tenorowego śpiewu z …Epilogu", mocno uwydatniona w choreografii pokora, onieśmielenie i — mimo brawurowego odbicia wybranki — szczera obawa, może lęk, nawet pytania „Cy mnie rada widzis, cy kogo innego?” oddane zostały przez tancerza doprawdy wzruszająco.
Ładnie, bo autentycznie i ludzko, wypadły także sceny liryczne, przeciwstawione pełnym dynamizmu i zadziomości tańcom zbójnickim czy góralskim. Ciekawą ramę całości stanowiła postać Grajka (Krzysztof Antkowiak — również twórca pantomimy), który kosturem — niczym Zeus egidą i piorunami — błogosławił bądź ganił poczynania swych ziomków.
Oprócz wymienionych tancerzy swą postać wiarygodnie i sprawnie technicznie zinterpretował Jan Fećko jako Młody, zabawnie wypadła też Ariadna Herzig jako naprzykrzająca się co ładniejszym siuhajom Wdowa. Za barwne, bardzo stylowe — niczym z drzeworytów Władysława Skoczylasa — kostiumy (notabene zawsze w spektaklach Cracovii Danzy starannie dopracowane) odpowiada znany krakowski scenograf Jan Polewka. Ascetyczna (chyba nazbyt — lecz zapewne zadecydowały względy praktyczne: spektakl pokazano w holu Muzeum) scenografia, która składała się z wymalowanych trójkątnych góro-drzew, jest dziełem Jana Bumata.