Artykuły

Świstak w kolorze bordo

Trudno jest pisać o aktorze — dużo łatwiej o reżyserze czy scenografie. Aktorów podziwia­my, ale mało wiemy o tym, w jaki sposób osią­gają efekt — jak wchodzą w rolę, jakich sposo­bów używają. Do prawdy o nich zbliżamy się zwykle, spostrzegając jakąś właściwość, która odróżnia ich od innych. Gustaw Holoubek wie­le zawdzięczał swemu mistrzowi Władysławo­wi Wożnikowi i intelektualnym ambicjom, co przełożyło się na unikalny styl i sposób mówienia, kładący nacisk na słowo i intonację. Jerzy Trela byłby innym aktorem, gdyby nie spotkał na swej drodze Konrada Swinarskiego, a potem Jerzego Jarockiego, ale też gdyby jego talent rozwijał się w innym mieście niż Kraków i w innym zespole niż zespół Starego Teatru. Tadeusz Łomnicki — oprócz tego, że zrastał się ze swymi bohaterami — grając, potrafił też mó­wić od siebie, przekazywać własny ból.

Jakim aktorem jest Janusz Gajos, ulubieniec filmowej, teatralnej, a niegdyś także kabare­towej i serialowej widowni? Jacek Wakar po­stanowił zapytać o to artystów — reżyserów i aktorów, z którymi Gajos przez lata tworzył zespoły Powszechnego i Narodowego, spo­tykał się na scenie czy na planie filmowym. Książka składa się z ponad dwudziestu roz­mów o tym, jakiego rodzaju artystą jest Gajos, a zarazem, bo to nieodłączne — jakim jest człowiekiem. Jest prezentem — jak deklaruje Wakar — od autora i przede wszystkim od roz­mówców. Formułuje kilka prawd o bohaterze i jego sztuce. Stanowi też pierwszy krok do te­go, by wyciągnąwszy z niej wnioski, zanalizo­wać najważniejsze role, dopytać samego boha­tera i stworzyć już nie szkic, ale portret aktora. Maciej Wojtyszko nazwał go „przyczajonym geniuszem”, Filip Bajon stwierdził, że tak jak świstak „powinien być pod ochroną”. Piotrowi Machalicy kojarzy się z nadmorskim krajobra­zem, a Jackowi Braciakowi z kolorem bordo.

Jak wynika z przeprowadzonych rozmów, Gajos jest lubianym i podziwianym kolegą, którego wszyscy szanują. Uważany jest za mis­trza, który osiągnął szczyty aktorskich moż­liwości, a jednocześnie zachował skromność i wyjątkowe porozumienie z widownią. Od czasu przyjścia do Powszechnego (przedtem był aktorem Kwadratu i krótko Dramatyczne­go) ma status gwiazdy. Jan Englert twierdzi, że obecnie widzowie chodzą nie tyle na przed­stawienia Narodowego, co na Gajosa, bo gwa­rantuje on najwyższej klasy doznania. Gajos w obsadzie to także poczucie komfortu wszyst­kich innych. Nie spóźnia się i nie grymasi, nie koncentruje uwagi na sobie, nie walczy o efekt kosztem partnera. Joanna Żółkowska, opowia­dając o Ławeczce Gelmana, Tutamie Schaeffera oraz Mężu i żonie Fredry, hitach Powszechne­go z przełomu starej i nowej epoki, uznała go za najlepszego scenicznego partnera. Podob­nie twierdzą inni. Wielu marzy o tym, by jesz­cze raz z nim zagrać, zwłaszcza najmłodsi. Jacek Braciak opowiada o wysiłku Gajosa, kie­dy grał Koczkariewa w Ożenku Gogola w re­żyserii Andrzeja Domalika, nakręcając własną energią cały spektakl. Ale też o tym, jak długo paraliżowała go wielkość scenicznego part­nera, i że dopiero z czasem podjął walkę o swo­je. Adam Woronowicz mówi o trudnościach w przejściu na ty, spowodowanych podziwem i fascynacją.

Gajos to aktor precyzyjny, który chce wie­dzieć, czy schodząc ze sceny, skręca w prawo, czy w lewo — i dlaczego. Każdy ruch sceniczny ma konsekwencje i dlatego w Mszy za miasto Arras, jak zaświadcza Piotr Cieplak, ważny jest każdy gest, także zdjęcie marynarki i od­wieszenie jej na krześle (znalezionym przez Dorotę Roqueplo). Aktor zadaje reżyserom wiele pytań dotyczących takich szczegółów. Tworzy dokładną partyturę, niczego nie po­zostawiając przypadkowi. Gajos to tytan pracy. Na pierwszej próbie wie wszystko o swoim bo­haterze, a jednocześnie nie narzuca własnej kon­cepcji, słucha innych i zmienia, jeśli go prze­konać. Nadal pracuje i rozwija postać, ale na starcie chce wiedzieć jak najwięcej. Jak twierdzi Filip Bajon, nie potrzebuje dubli, gra dobrze za pierwszym razem. Za to czasem przedsta­wia trzy warianty rozegrania sytuacji, z któ­rych Cieplakowi trudno było wybrać najlep­szy, bo wszystkie były ciekawe. Najbardziej krytycznym widzem Gajosa jest on sam. Olga Lipińska wspomina, że grając w jej Kabarecie, prosił o duble, mimo że ona nie dostrzegała takiej potrzeby.

To aktor uparł się, by w roli Miotkego w Ka­merdynerze mówić po kaszubsku, Bajon uwa­żał to za niebezpieczny pomysł. Ale Gajos miał rację — to był konkret, dzięki któremu zbudował wyrazistą postać i pokazał jej spe­cyfikę. Opowieść o ludowym przywódcy, po­zostającym w ciągłym dialogu z von Kraussem Woronowicza, stworzyła przeciwwagę dla historii hrabiowskiego rodu. Sprawiła, że film stał się opowieścią o tym skrawku Polski. Mioke Gajosa to postać wzorowana na Antonim Abrahamie, który podczas konferencji w Wer­salu walczył o polskość Kaszub. Następny du­ży portret postaci historycznej po Mateuszu Bigdzie (Wincentym Witosie) w telewizyjnym spektaklu Wajdy sprzed dwudziestu lat. Gajos jednak nie jest aktorem li tylko realistycznym, dotyka czegoś, co można by nazwać metafi­zyką postaci i, podobnie jak Łomnicki, tworzy tak plastyczne sylwetki, że często zmienia wy­mowę całości. Jego Witos zatem to nie tylko Witos, to pewien typ postaci; podobnie Miotke. Mimo aktorskiej precyzji aktor nie przecią­ża swoich bohaterów nadmiarem szczegółów, dążąc do uogólnienia.

Z lektury książki wynika, że Opowieści Hol­lywoodu w reżyserii Kazimierza Kutza i rola Gajosa były rodzajem objawienia dla wielu roz­mówców (jest to zresztą powszechne odczu­cie). Ódón von Horvath, ze swoim złym ak­centem Austriaka w anglojęzycznej Ameryce, to inny przykład konkretu, który stwarza po­stać. Właśnie dzięki językowym perturbacjom aktor pokazał dystans bohatera do otaczają­cego świata, manifestując osobność Horvatha, a zarazem niepewny status emigranta (a po latach, tworząc Miotkego, wiedział, że język postaci jest dla aktora decydujący).

Gajos potrafi zbudować też postać groźną, nawet przerażającą, jak Kąpielowy w Przesłu­chaniu Ryszarda Bugajskiego, który nosił się elegancko. Kierując strumień wody na boha­terkę, sam pozostawał nieskazitelny, palił pa­pierosa i rozmawiał przez telefon z żoną. Gajos zbudował tę postać na kontrastach. Pokazał kogoś, kto torturuje, ale po pracy prowadzi życie rodzinne (banalność zła w Pol­sce lat pięćdziesiątych?), a po stalinizmie nor­malnie funkcjonuje w społeczeństwie, i tylko bohaterka jest tym zbulwersowana. Inną po­stacią był Bukara z Przedstawienia „Hamle­ta” we wsi Głucha Dolna u Lipińskiej, gdzie aktor ujawniał wściekłość, a nawet furię pro­stego bohatera. Pod skorupą z trudem skrywa­nego chamstwa buzował żywy ogień pogardy dla innych.

Skala możliwości jest więc szeroka, a boha­terzy bardzo różni. Gajos z powodzeniem gry­wał też everymanów. We wspominanej już Ławeczce u Macieja Wojtyszki, a potem w Tutamie u Marka Sikory stworzył portrety męż­czyzn, którzy zawsze będą oszukiwać kobiety. Na zdjęciu w książce Wakara widać młodego Gajosa o roziskrzonym, lekko zawianym spoj­rzeniu — wiecznego uwodziciela, który poluje, uciekając przed sobą i marną rzeczywistością, w której egzystuje. Ale wdzięku trudno mu od­mówić… W opowieściach rozmówców powraca też bohater Simpatico Sama Sheparda w spek­taklu Mariusza Grzegorzka. Gajos grający al­koholika, który pogrąża się w nałogu, pozo­stając w bezpośrednim kontakcie z widownią (na małej scenie Powszechnego, w odległości metra od pierwszego rzędu). Co wieczór oblewający się potem, przewracający się i łamiący krze­sło. Czy nie dyskutował już wtedy z rolą Ho­loubka w Pętli Wojciecha Hasa? Do everymana aktor powrócił w Narodowym w Udręce ży­cia, u Englerta. Razem z Anną Seniuk, jedną ze swoich scenicznych partnerek, stworzyli portret małżonków o długim stażu, zręcznie balan­sując między teatrem absurdu a naturalizmem.

Gajos w Wahadełku Bajona, grający bohatera w depresji, w ciągłym dialogu z matką-przodowniczką pracy i z siostrą, która, podobnie jak on, jest jej ofiarą. Metafora sytuacji Polaków w poprzedniej epoce, a jednocześnie studium kogoś, kto nie potrafi wznieść się ponad własną krzywdę, więc coraz bardziej się w niej osadza i zapętla. Gajos w Ucieczce z kina „Wolność" Woj­ciecha Marczewskiego. Cenzor, który prze­kracza granicę dwóch światów, by zaczerpnąć wolności, ale przygwożdżony oceną bliźnich czym prędzej wraca. Ostrzeżenie przed ła­twymi ocenami innych, którzy w starym systemie bardziej zgrzeszyli, skierowane do nas na progu nowej epoki. Niedoceniony, a może nie do końca zrozumiany, Marczew­ski, reżyser moralista… Bo jednak Cenzor to ktoś inny niż Kąpielowy.

Z ról Gajosa da się ułożyć nasze życie. Opo­wiedzieć starą i nową epokę, a nawet poprzed­nie stulecie. Niektóre kwestie, wypowiedziane przez aktora wiele lat temu, pamięta się do dziś, razem z tonem, jakim je mówił, z błąkającym się po jego twarzy uśmieszkiem, wreszcie z ich sensem, który prywatnie bywał dla nas wska­zówką. Bardzo ciekawi są też rozmówcy Waka­ra — żywa historia filmu i teatru ostatniego pół­wiecza. Autor nie zdążył porozmawiać z Ka­zimierzem Kutzem, który zmarł w grudniu zeszłego roku, z kolei Ryszard Bugajski nie doczekał wydania książki — jest to więc ostat­nia rozmowa przeprowadzona z reżyserem Przesłuchania, Generała Nila i Zaćmy.

Wśród kreacji aktora ważną postacią jest bohater Norymbergi, z własnej perspektywy opowiadający młodej dziennikarce historię naszego kraju. Gajos zagrał go znakomicie. Szkoda, że Jacek Wakar nie po­rozmawiał z Waldemarem Krzystkiem, który reżyserował telewizyjny spektakl. Bardzo tej rozmowy brakuje.

autor / Jacek Wakar

tytuł / Przyczajony geniusz. Opowieści o Januszu Gajosie

wydawca / Wydawnictwo Czerwone i Czarne

miejsce i rok / Warszawa 2019

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji