Łatka traci zdrowie
Wojtek Pszoniak mierzył się z rolą fredrowskiego lichwiarza Łatki — postaci, od której zależy sukces każdego przeniesienia Dożywocia — już wcześniej, na deskach Teatru Polskiego, w spektaklu przygotowanym przez Andrzeja Łapickiego. Pisano o nim wówczas: „Kręci się po scenie jak fryga, wyciskając z Łatki siódme poty. Stale w lęku przed fałszywym krokiem, stale w nerwach czy aby na interesie nie straci”… Pszoniak stworzył wizerunek człowieka goniącego za pieniądzem, niemal współczesnego w swoim nieustannym pędzie. Już wtedy był wielką gwiazdą przedstawienia, nie dziwi fakt, że postanowił sukces powtórzyć.
Osią intrygi, a także istotą kłopotów Łatki jest tytułowe dożywocie, czyli pensja wypłacana aż do śmierci niejakiemu Birbanckiemu. Bo Łatka wszedł w posiadanie dożywotniej renty znanego hulaki i utracjusza, o którego zdrowie przyszło mu się teraz troszczyć, gdyż, jak mówi zapis: nabywca będzie pobierał ową pensję im dłużej żyje pierwotny posiadacz dożywocia.