Artykuły

Wzlot i upadek Baala

W grudniu 2002 Marek Fiedor w Łodzi, ze studentami szkoły filmowej, w Teatrze Studyjnym zrealizował spektakl Siedem aspektów baalicznego odczucia świata oparty na młodzieńczej sztuce Bertolta Brechta. Po pięciu latach wystawił Baala w Opolu, zachowując z łódzkiej inscenizacji układ tekstu, w rezultacie skrótów i przetasowań podzielonego na siedem części, oraz zasadę wcielania się wielu aktorów w rolę protagonisty.

Przedstawienie toczy się na niewielkiej przestrzeni sceny, z trzech stron otoczonej przez publiczność. Teren gry odgradza od widzów druciany płot. Za podestem ustawiono półprzezroczysty ekran okolony lampkami. Przed każdą z części wyświetlany jest na nim tytuł — jak w teatrze epickim Brechta. Dramat, powstały między 1918 a 1926 i mający aż cztery wersje, Fiedor przeniósł jednak we współczesne i rodzime realia. W przewrotny sposób zmodernizował otwierający sztukę Chorał o człowieku-Baalu. Pierwsza sekwencja spektaklu, Człowiek robi wiersz, rozgrywa się bowiem w klubie. Baal (Wojciech Namysło) niczym Marcin Świetlicki skanduje ów wiersz do mikrofonu na estradzie, z towarzyszeniem zespołu muzycznego miksującego elektroniczne dźwięki. Występ jest filmowany przez kamerzystę, więc zbliżenie głowy Baala w wełnianej czapce widać na ekranie. Popijająca wino grupa wielbicieli i krytyków komentuje występ, również wprost do kamery telewizyjnej. Ich obrażanie przez poetę tylko potęguje zachwyty. Podczas późniejszej kolacji u biznesmena Baal (Leszek Malec) obżera się, upija alkoholem, obraża gospodarza i uwodzi jego dystyngowaną żonę Emilię. Ale kapitalista Mech mimo wszystko gotowy jest sfinansować wydanie debiutanckiego tomiku Baala. Potem w knajpie lub podrzędnym barze, ku uciesze kelnerki, prostytutki, rezerwisty z wielką chustą i nie tyle Woźnicy, ile raczej taksówkarza z telefonem komórkowym, Baal śpiewa wiersz Niech żyje sracz na melodię piosenki Maryli Rodowicz o balu. W czwartej części, Panoptikum zwyrodniałych form, Baal z prologu ukazany został za kulisami kabaretu mogącego być też telewizyjnym studiem. Poeta recytuje obsceniczne wierszyki między występami sobowtóra Violetty Villas, Jontka, w góralskim stroju przypominającego Marcina Dańca, i transwestyty. Rynek kultury masowej zaakceptował i wchłonął całkowicie skandalistę, prowokatora i buntownika, pozostaje mu więc tylko desperacka ucieczka w trakcie trwania widowiska. Zarówno elity, jak i tłum uwielbiają witalnego Baala, który narusza normy obyczajowe przez nich zazwyczaj respektowane i nie uznaje żadnych tabu.

W sekwencjach Wywabić zwierzę i Miłość między niebem a ziemią Baal (Malec i Michał Majnicz) objawia się jako lubieżny i wulgarny kochanek. Bez jakichkolwiek skrupułów uwodzi i porzuca kobiety. Siedząc nago w pozycji lotosu, przekonuje swego idealistycznie nastawionego przyjaciela Johannesa, żeby zaczął uprawiać seks z kochającą go kilkunastoletnią Joanną. Wkrótce Joanna traci dziewictwo z Baalem. Dręczona poczuciem winy z powodu zdrady i upokorzona dziewczyna topi się w rzece, a obraz jej trupa gnijącego w wodzie odtąd prześladuje Baala. W części Więcej niż bliskość kobiety aktorka Zofia, wciągnięta wcześniej nieomal siłą z ulicy do pokoju na poddaszu, który wynajmował Baal, jest z nim w ciąży. Kocha go pomimo brutalnego odtrącenia. W Baalu (Przemysław Kozłowski) zakochany jest też kompozytor Ekart (Majnicz). Scena, gdy komponuje on konkretną muzykę, wybijając stopami rytm, przechodzi stopniowo w ekstatyczny, jakby zapożyczony ze stylu Gardzienic, taniec dwóch mężczyzn z obnażonymi torsami. Ale orgiastyczny i zarazem taneczny charakter ma także gwałt na dziewczynie Ekarta. Kolejne partie owej części puentuje dobiegający zza ekranu liturgiczny śpiew kobiety powtarzającej słowa: Kyrie Eleison. Baal (Adam Ciołek) w poprzedniej sekwencji, Msza w tonacji es-moll, objawił się bowiem jako bluźnierca odrzucający wiarę w Boga i przykazania chrześcijaństwa. W trakcie procesji Bożego Ciała, gdy zza ekranu dobiega chóralnie wykonywana pieśń Chwała i dziękczynienie…, pijany Włóczęga przeobraża się w Księdza we fioletowym ornacie. Próbuje nawrócić Baala i nakłonić go do pokuty, śpiewając kwestie jak kapłan podczas nabożeństwa. Baal przedrzeźnia go, szydzi z przestróg i nauk Kościoła. Nie ma bowiem wątpliwości, że Bóg nie istnieje, a życie człowieka kończy się ostatecznie w momencie zgonu. W tym samym wcieleniu Baal przebywający wśród Drwali był świadkiem śmierci jednego z nich. Dla zdobycia butelki wódki oszukał ich i sprofanował trupa, traktując go jako osłonę przed ciosami. W Baalu narasta obsesja śmierci i nawiedzają go obrazy zwłok jedzonych przez szczury. W epilogu Szczur zdycha podstarzały Baal (Andrzej Jakubczyk) sam kona w otoczeniu trzech Drwali. Wychudzony i prawie nagi, odziany w brudne kalesony i okryty, nieco płaszczem, leży na stole. Tuż obok Drwale w kufajkach zawzięcie grają w karty, nieustannie przeklinając. Baal prosi ich, aby mu towarzyszyli w momencie śmierci. Jeden z Drwali, rozdrażniony ponadto koniecznością przerwania gry i powrotu do pracy, pluje mu w twarz. Najmłodszy Drwal w odruchu współczucia ściera jednak ślinę z oblicza umierającego. Błagając go o ten miłosierny gest, Baal zaprzecza swemu całemu dotychczasowemu postępowaniu. Umiera w końcu samotnie po wyczołganiu się z szopy. Z błogim uśmiechem na twarzy wpatruje się w białe obłoki sunące po niebie. Usadowieni w głębi sceny, przy kawiarnianym stole, niegdysiejsi przyjaciele Baala imitują świergot ptaków. W tej poruszającej sekwencji Fiedor drastyczną sytuację nasycił poetycką wzniosłością, zderzył brutalne zachowania z głodem czułości.

Fiedor potraktował Baala jako ucieleśnienie pewnego wariantu ludzkiej egzystencji, będącego konsekwencją wyborów moralnych czy założeń metafizycznych. Baal w ujęciu Fiedora stał się postacią pokrewną innym outsiderom bądź immoralistom z jego przedstawień: żyjącemu w wyimaginowanym świecie Don Kichotowi, niedojrzałemu Peer Gyntowi, Don Juanowi w trzech wcieleniach czy Mikołajowi Stawroginowi, ukazanemu w adaptacji Biesów z perspektyw ojca Tichona i Daszy. Wbrew intencjom Brechta reżyser nie gloryfikuje Baala, ale też go nie potępia. Z całą ostrością ukazał natomiast skutki jego postępowania, cierpienia zadawane bliskim osobom. Zrezygnował jednak z bardziej radykalnej wersji biografii Baala, zawartej w pierwszej redakcji dramatu, w której podczas bójki zabija on Ekarta i trafia do więzienia. Zależało mu bowiem na tym, aby widzowie mogli się identyfikować z Baalem i rozpoznawali w nim własne skłonności do życia bez ograniczeń i zobowiązań. Temu służyło też obsadzenie w tytułowej roli aż sześciu aktorów w różnym wieku i o odmiennych osobowościach.

Z kolei jako poetę Baala sporo łączy z protagonistami scenicznych opowieści Fiedora o rozterkach twórców: poszukującym strategii młodym Bungiem-Witkacym z 622 upadków, stojącym w obliczu przedwczesnej śmierci Wyspiańskim, osaczanym na lotnisku przez wspomnienia z rodzinnego domu Józiem-Kajzarem z Paternoster, a zwłaszcza z tytułową postacią z przedstawienia Wszystkim Zygmuntom między oczy na kanwie Czwartego nieba Mariusza Sieniewicza. W tym ostatnim spektaklu Fiedora — powstałym na Scenie na Świebodzkim i będącym najciekawszym dokonaniem teatrów wrocławskich w poprzednim sezonie — początkujący prozaik, Zygmunt, pracujący jako stróż, mieszka w biednej dzielnicy Olsztyna, na Zatorzu. Obraca się w kręgu niespełnionych artystów: poety, muzyka i malarki, utrzymujących się również z podrzędnych zajęć. Zawsze pijany wieczorem poeta Bocian — rewelacyjnie grany przez Wojciecha Mecwaldowskiego — rano pracuje jako śmieciarz. Zygmunt popada stopniowo w depresję i w obłęd, aż popełnia samobójstwo. Nie daje się zdeprawować biznesmenowi Belowskiemu, który na Zatorzu uruchamia montownię telefonów komórkowych. Ale też odrzuca rodzimy katolicyzm, którego przejawami są procesja z figurą Matki Boskiej i pieśnią Maryjo, Królowo Polski… oraz pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny. Podobnie jak Baal, Zygmunt zmaga się z chrześcijaństwem, nim pogrąży się w nihilizmie, ulegając swemu diabolicznemu kusicielowi, Północnemu. Kryzys wiary był też tematem powstałego w teatrze opolskim w 2002, najgłośniejszego jak dotąd spektaklu Fiedora, Matki Joanny od Aniołów według opowiadania Iwaszkiewicza.

Reżyser ten, pozostający do niedawna w cieniu swych rówieśników, Krzysztofa Warlikowskiego lub Grzegorza Jarzyny, pracujący po odejściu ze Starego Teatru w Krakowie z reguły w mniejszych ośrodkach — Toruniu, Łodzi lub Poznaniu — dowiódł, iż należy do najwybitniejszych reżyserów średniego pokolenia. Osiągnął bowiem niebywałą sprawność w adaptowaniu utworów literackich i konstruowaniu precyzyjnych scenariuszy, jak również w prowadzeniu aktorów, zwłaszcza w scenach zbiorowych. Jego siłą jest osadzenie dramatów w polskiej rzeczywistości społecznej, nie tyle wielkomiejskiej, ile prowincjonalnej, wyrażanie doświadczeń i dylematów swojej generacji. A współpracując od kilku sezonów ze scenografem Janem Kozikowskim i kompozytorem Tomaszem Hynkiem, stworzył własny styl inscenizacji: ascetycznej i zgrzebnej, choć z licznymi atrybutami współczesności, emocjonalnie powściągliwej, lecz przenikniętej cierpkim humorem.


Teatr im. J. Kochanowskiego w Opolu. Bertolt Brecht: Baal; przekład: Roman Szydłowski; reżyseria: Marek Fiedor, scenografia: Jan Kozikowski; muzyka: Tomasz Hynek. Premiera 10 listopada 2006.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji