„Aptekarz” i inne wykonanie
Wielka trójka klasyków wiedeńskich nierówno dzieli się sławą i popularnością wśród słuchaczy. Najstarszy z nich, Józef Haydn, ze swym olbrzymim dorobkiem kompozytorskim (stworzył ponad sto symfonii, nie licząc oper, kwartetów i innych dzieł instrumentalnych) w stosunku do Mozarta i Beethovena pozostaje jakby w cieniu. Niektórzy skłonni są nawet traktować go po trosze jako kompozytora „szkolnego”; na koncertach, w każdym razie u nas, grywa się go na ogół bardzo rzadko.
Można umieć nadzieję, że obchodzone w tym właśnie roku (dokładnie — 31 marca) 250-lecie urodzin kompozytora stanie się dobrą okazją do szerszego, niż dotąd, zapoznania kulturalnej publiczności z jego niewiarygodnie obfitą i wszechstronną, twórczością. Chodzi tu nie tylko o przypomnienie jego zasług — jak wiadomo, to on właśnie m.in. skrystalizował ostatecznie zasadę klasycznej formy sonatowej, on może być ponadto uważany za ojca formy kwartetu smyczkowego, on też stworzył zasady instrumentalnej symfonicznej — ale o to, by jego dzieła mogły naprawdę ożywać na estradach. Okaże się wtedy, że niektóre z nich — a zwłaszcza te z wcześniejszych okresów twórczości — mogą także dzisiejszego słuchacza fascynować nie tylko estetycznym pięknem, ale także oryginalnością i śmiałością twórczych pomysłów.
Dobry początek zresztą został już zrobiony. Oto Warszawska Opera Kameralna na swojej Scenie Marionetek wystawiła komiczną operę Haydna pt. Aptekarz, a ponadto wystąpiła z koncertem pod batutą Janusza Przybylskiego prezentując dwie mało znane symfonie i popularny Koncert D-dur (solistka Urszula Bartkiewicz — klawesyn) oraz zainicjowała cykl Haydnowskich wieczorów kameralnych w wykonaniu Kwartetu Varsovia.
Polska Orkiestra Kameralna pod dyrekcją Jerzego Maksymiuka do programu swego występu na warszawskiej filharmonicznej estradzie wprowadziła świetny Koncert wiolonczelowy C-dur z solistą Jerzym Klockiem. I wreszcie ostatnio zabrzmiało w Filharmonii Narodowej jedno z najsłynniejszych dzieł Józefa Haydna — wspaniałe oratorium Stworzenie świata, bardzo pięknie wykonane pod batutą Kazimierza Korda; wśród solistów wyróżnił się zwłaszcza młody tenor Jerzy Knetig. Był to więc początek ogromnie obiecujący; czekamy teraz, co nam dalej ów „Rok Haydnowski” przyniesie.