Operetka
Subtelność i przenikliwość cechuje niemal wszystkie teatralne rozwiązania tej inscenizacji. Szczególnie udane jest przejście od konwencji "teatru w teatrze" do konwencji, w której zmniejsza się odległość między znakiem a desygnatem, niczym w happeningu (rozcharakteryzowywanie się postaci, maszyneria Teatru Współczesnego "gra" samą siebie), poprzez konwencję teatru, który tworzy własną, nadrealną rzeczywistość (upiorna moda przyszłości, przeskok od stroju traktowanego dosłownie do stroju - znaku wikłania się człowieka w kłopoty z Bytem). Inscenizacyjną pełnię osiąga Braun w akcie drugim i trzecim. Pierwszy, nie będąc li tylko pastiszem operetkowego spektaklu, rozpada się nieco (nie ma w nim tej wirtuozerii, która tkwiła w Dejmkowym przedstawieniu), ale za tę cenę wrocławska inscenizacja zyskuje - na wyższym piętrze, piętrze interpretacji - stylistyczną jedność.
Wykonanie, choć w "Operetce" na poziomie wyższym od tego, które zwykle oglądamy w Teatrze Współczesnym, nie zawsze przecież osiąga tę lotność, co Brauna "myślenie teatrem". Program wymienia (łącznie z korepetytorkami muzycznymi, konsultantami - literackim, plastycznym, tanecznym itp.) ponad czterdzieści osób, które bezpośrednio pracowały nad inscenizacją. I - sądząc po efektach - pracowały solidnie. Należy więc chociaż zaznaczyć, że bez Bogusława Kierca (Fior), Edwina Petrykata (Szarm), Jerzego Schejbala (Firulet), Haliny Rasiakówny (Albertynka), Stanisława Jaskułki (Hufnagiel), Pawła Nowisza (Profesor), Wiktora Grotowicza (Książę Himalaj) i Teresy Sawickiej (Księżna Himalaj) nie byłaby ta inscenizacja taką, jaką jest: sprawną aktorsko, intrygującą w "myśleniu teatrem".
[data publikacji artykułu nieznana]